DOBRZE SIĘ NA TO PATRZY
Scenariusz czerpie pełnymi garściami z pierwszej części Mission: Impossible. Chodzi mi tu głównie o nagłe i najmniej spodziewane zwroty akcji, które prowadzą do zwiększenia adrenaliny w krwioobiegu. Obecny jest przez cały seans klimat zagrożenia i niepokoju. W pewnym momencie sami jesteśmy mało zorientowani w tym, co się dzieje. Za to cenię ten film. Nie jest bezmózgą naparzanką czy pełnym efektów specjalnych bublem, a solidnym kinem, takim, którego akcję śledzi się z zapartym tchem. Ostatnio coraz mniej filmów należy do tej kategorii i dlatego Skok wyróżnia się z tłumu. Nie uświadczymy ani jednego nierealistycznego elementu. Poszczególne wątki są ze sobą mądrze splątane i widać, że powstały do długiej i ciężkiej pracy Mameta. Narracja jest w odpowiednim tempie; gdy trzeba gwałtownie przyspiesza, by po chwili powoli toczyć się swoim torem, pozwalając widzowi przetrawić fakty. Skok można pod względem realizmu porównać do Tożsamości Bourne`a, choć są to całkowicie odmienne tytuły. Ja bardzo dobrze się na tym filmie bawiłem.
Tą panią zamawiam na wynos ;)
|
Emocje nie stygły ani przez moment. O tym, czy pójdziecie do kina musicie zadecydować sami, bo znam ludzi, którzy wręcz przysypiali na seansie. Myślę jednak, że jeżeli lubicie solidne, dobrze wykonane filmy, nie obliczone na ogromne zyski, to nie zawiedziecie się. A po obejrzeniu zapewne zaczniecie się zastanawiać czy przypadkiem nie macie w domu złotych rur (ten żart jest zrozumiały tylko dla tych, co film już widzieli).